czwartek, 29 listopada 2012

7.

- A więc? - spytała mnie z pewna dozą ciekawości - co się stało?
Nie wiedziałem co powiedzieć, jak się zachować. Podniosłem głowę i spojrzałem w zielone oczy Mirelli, były one pełne ciepła i zrozumienia. Dwie sekundy takiego kontaktu wzrokowego i już wiedziałem, że jest to osobaw stu procentach godna zaufania.
- Osiem lat temu poznałem cudowną dziewczynę - zacząłem - była śliczna, mądra i zabawna... tak... Oli potrafiła się bawić jak nikt inny ... - na wspomnienie moich dwudziestych czwartych urodzin uśmiechnąłem się, byliśmy wtedy tacy młodzi i tacy zakochani, zrobiło mi się strasznie szkoda na myśl, że te piękne wspomnienia już nigdy nie stanął się rzeczywistością  -  Po pięciu latach naszego związku zaręczyliśmy się. Planowaliśmy ślub, dziecko i te inne sprawy, było wspaniale, ale ... - zamilkłem. Reszta zdania nie mogła mi przejść przez gardło.
- Ale? ... Co się stało ? - domagała się odpowiedzi zielonooka. Mirka siedziała pochylona w moją stronę, całą jej uwaga była skierowana na mnie.
Szybko się  pozbierałem i dokończyłem
- Miesiąc temu odkryłem, że mnie zdradza. Rozstaliśmy się - powiedziałem grobowym tonem.
Mirella zamrugała gwałtownie powiekami.
- Jak to? Nie, to niemożliwe. Przecież tak się nie robi! - Oburzona wstała z fotela, przeszła przez pokój, usiadła na rogu mojego siedzenia i ni stąd, ni zowąd przytuliła mnie.
Moje serce w tym momencie całkowicie stopniało.
Ha! To musiało dziwnie wyglądać. Taka malutka istotka ściska takiego wielkiego chłopa jak ja.
- Musiało być Ci ciężko - szepnęła mi do ucha - przepraszam, że zapytałam. Nie powinnam
Ha! Przeprasza mnie? Za co?
-Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Zachowałem się dziś karygodnie, zmuszając cię do całowania. W ogóle nie powinienem się z tobą był spotykać i zadręczać cię swoimi problemami. Wybacz - mówiąc to oderwałem się od jej malutkich rączek i skierowałem swoje kroki w stronę wyjścia. 
Wiedziałem, że postąpiłem słusznie. Nie chciałem zatruć jej poukładanego życia.
- Kiedy miałam dziesięć lat pojechałam wraz z rodzicami i starszym bratem na wycieczkę na Mazury - usłyszałem głos z salonu. Sprawił on, że przystanąłem. -  Było wspaniale, gorące słońce, rozległe jeziora, przepiękne, zielone lasy. To były najwspanialsze dwa tygodnie w moim życiu. Lecz później nastąpił czas powrotu. Pamiętam, że padało, a na drodze było bardzo ślisko. Nagle nasz samochód wpadł w poślisk, poczułam gwałtowne uderzenie i straszny ból - dziewczyna pociągnęła głośno nosem, zdałem sobie sprawę, że płacze. Nie zastanawiając się długo wróciłem do niej i tym razem to ja ją przytuliłem - tata zginął na miejscu, mama po dziś dzień jest w śpiączce a Michał jest sparaliżowany od pasa w dół. Tylko mi się nic nie stało - dodała płaczliwie.
- Cicho - powiedziałem i pogłaskałem ją po gładkich włosach - nie trzeba płakać.
Na te słowa Mirella wtuliła się we mnie tak bezradnie, jak mała, przerażona dziewczynka w ramiona swojego taty. Przytuliłem ją mocniej. Po pewnym czasie jej niekontrolowany szloch ustał, zasnęła. Wziąłem ją na ręcę i zaniosłem do jej sypialni. Zdjąłem brunetce buty, położyłem ją do łóżka i przykryłem starannie gruby, wełnianym kocem. Pocałowałem na dobranoc Mirkę w czoło i wszedłem do kuchni i wyłączyłem wodę. Wróciłem do salonu i położyłem się na wąskiej, brązowej kanapie.